Przykładasz rękę do czyjegoś alkoholizmu?

Sierpień, miesiąc trzeźwości, jest dobrą okazją do zadania pytania, czy Polacy już mają fenomenalne trawienie, czy potrzebują spożywać więcej piwa, wina i wódki, żeby osiągnąć ideał? Ilekroć podejmuję krytyczną dyskusję o naszej „kulturze” alkoholowej, nieodmiennie słyszę szablonowe idiotyzmy „picie z umiarem nie szkodzi” oraz „alkohol w niewielkich ilościach jest dobry na trawienie”. Najwyraźniej 10 litrów spirytusu na głowę rocznie to za mało, żeby uzyskać efekt leczniczy, bo sprzedaż monopolowa stale wzrasta.

Przeżyłem dostatecznie długo, żeby zdążyć zauważyć kilka typowych i częstych skutków picia: samobójstwa, utrata pracy, wypadki w czasie pracy, rozwody, zmenelenie, leżenie pod stołem, zasikanie się, wypadki drogowe, śmiertelne potrącenia, choroby, kłótnie, powiedzenie czegoś, czego później się żałuje, bójki, utrata majątku, przemoc domowa, nałóg, robienie z siebie pajaca, skrócenie życia, otępienie, gwałty, zdrady, kłopot dla otoczenia, kac, no i taka poprawa trawienia, że aż pojawia się jej dowód w postaci pawia. Efekty są powszechne. Nie znacie podobnych przypadków w swoim otoczeniu?

Kiedy widzę zniszczone alkoholem twarze znajomych, zastanawiam się, czy czegoś nie zaniedbałem. Czy mogłem zrobić coś, co zmieniłoby ich nieszczęsny los? W ogóle co sprawiło, że stoczyli się i jak temu mogłem zapobiec? Otóż jest coś, co wydaje się kluczowe. Jest to patologia zmuszania do picia. Na każdym kroku ktoś częstuje, zachęca, ponawia zachętę, a na koniec każe się tłumaczyć, jeśli ofiara odmówi. Naród nie jest przyzwyczajony do abstynencji. W żadnym razie nie uważa trunków za zwykły produkt spożywczy… noż nigdy nie zmagam się z natarczywością w przypadku kompotu ze śliwek, za to jak nie wypiję alkoholu, to niemal jak obraza gospodarzy i nie pojawiaj się więcej.

Częstowanie napojami z procentami i naciskanie na spożycie jest obłędnie debilne i nieodpowiedzialne. Człowiekowi wmusza się narkotyk, substancję UZALEŻNIAJĄCĄ! Kto ma silniejszy charakter, odmówi, kto ma słabszy, ulegnie. Dobrze wiemy, co może stać się z ludźmi, którzy mają słabszy charakter, skonfrontowanymi z etanolem. Wpadną w sidła życiowej tragedii. Wszystko za sprawą głupawych toastów „no weź Jasiu kieliszeczek, z nami nie wypijesz?”. Po imprezie „życzliwi” rozchodzą się do swoich domów, a Jasiu zostaje z problemem i po libacji nie ma nikogo z miłośników spirytusu, kto by mu pomógł. Polubiłeś? Czujesz przymus? Radź sobie sam.

To jest właśnie to, co możemy zrobić, jeśli nie chcemy mieć nikogo na sumieniu – przede wszystkim nie oferować, nie zmuszać, nie oszukiwać przez zatajanie szkodliwych skutków, a eksponowanie wydumanych pozytywów. W mojej ocenie alkoholem i papierosami nie powinno częstować się przyjaciół. Jedynie wrogów. Kto częstuje i wywiera presję, ten chce szkody biorcy.

Sierpień, miesiąc trzeźwości, jest akcją dobrą, aczkolwiek mylącą. Sprawia wrażenie, że jak przez 31 dni nie weźmiemy do ust trucizny, to przez całą resztę roku chlanie jest nieszkodliwe. Należałoby zmienić „miesiąc trzeźwości” na „kulturę trzeźwości”, żeby ustawić przekaz Kościoła na właściwych torach.

(Grzegorz Żochowski)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close