Oszustwa są legalne i opodatkowane, jak każda inna branża

Napisałem i wydałem książkę, zatytułowaną „Jak zostać Wielkim Szopenistą” (koniec reklamy). Nikt jej nie kupuje. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy tytuł pojawił się w wyszukiwarce w księgarni, w której go nie dodawałem i na dodatek z oceną wystawioną przez kilkunastu czytelników! Śledztwo wykazało, że rzekome sygnały od odbiorców o jakości publikacji są zmyślone. Wygenerował je automat. Pewnie jakaś sztuczna inteligencja wyewoluowała i stała się łajzowata, chciwa i pozbawiona sztucznej moralności.

Jak się wydaje, celem sztuczki jest wywołanie przekonania, że produkt był często kupowany właśnie tam. Skoro już ktoś wpisał tytuł w wyszukiwarce, to szefowie pazernej łajzy chętnie książkę sprzedadzą, jak i „wielu innym klientom”. Spójrz, przecież tylu użytkowników nie może mylić się, wybierając platformę. Kliknij.

Nieustannie na maila dostaję reklamy, proponujące gwarantowany pakiet pozytywnych komentarzy mojego sklepu, polubień wpisów w internecie, czy czego mi tam jeszcze potrzeba, żeby wykreować dobry wizerunek. Bez znaczenia, na jaki zasługuję. Handlują kantem, nie interesując się ani trochę skutkami produkowanego kłamstwa. Nie przejmują się wprowadzaniem ludzi w błąd, co może owocować podejmowaniem przez nich złych decyzji. Cwaniacy są zupełnie bezkarni i, o zgrozo, kompletnie ignorowani. Oferta specjalistów od szachrajstwa nie kryje się w darknecie. Oszukiwanie ludzi odbywa się w pełnym świetle, z legalnym NIP-em i fakturą VAT na zakończenie.

Nieczyste zagrania są w sieci codziennością. Handluje się na przykład „followersami” na pęczki. Za rozsądną cenę da się kupić zainteresowanych naszymi wpisami w mediach społecznościowych. Jednostką sprzedaży jest setka śledzących. Ile zapłacisz, tyle będziesz miał setek. Wynajmujesz fachowca od mydlenia oczu, który sprawia, że wszyscy myślą, że jesteś bardziej popularny, niż jesteś. Innym wariantem jest nabycie gotowego profilu na Facebooku z podłączonymi tysiącami followersów.

Gdybyś zamiast na brak sławy cierpiał na nadmiar, ale złej, agenci fałszu postarają się, żeby zniknęły nieprzyjemne oceny. Ile krytyki trzeba wyeliminować, tyle (jedziemy palcem po cenniku) trzeba będzie zapłacić.

Wszystkie opisane usługi są w katalogu legalnie działających firm. Płacą one podatki od komercyjnego oszukiwania. Ciekawi mnie, co wpisują w profilu działalności? Przecież w oficjalnych spisach branż nie ma „kanciarza”. Wydaje się, że powinien istnieć, bo czarodziejów od chachmęcenia jest już więcej niż krawcowych.

W dawnych czasach malarze portretowali zamożnych, korygując to i owo. Dzisiaj dzieje się to samo. Za mamonę współcześni artyści robią portrety wirtualne. Jeśli chcesz, doskonale oszukane według życzenia sponsora.

(Grzegorz Żochowski)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close