O iluzji wolności wyboru na przykładzie usług medycznych

Trudna sprawa z tą wolnością. Może nam się wydawać, że na wielu płaszczyznach życia decydujemy o sobie, a więc jesteśmy wolni. Twierdzę, że niekoniecznie. Obstaję, że nie wiemy, czym jest wolność. Postaram się wyjaśnić problem na autentycznym przykładzie.

Starsza osoba trafiła do szpitala. Bardzo starsza. Diagnoza sugerowałaby przeprowadzenie interwencji chirurgicznej. Z tym że osobiste doświadczenie mam takie, że ludzi częstokroć zabija nie choroba, tylko leczenie. Znałem kilka osób, które gdyby nie oddały się pod nóż, żyłyby dłużej.

Co zatem wybrać? Zaryzykować operację i możliwy szybki zgon, ale z wizją ewentualnego przedłużenia istnienia w dalszej perspektywie, jeżeli wszystko pójdzie po myśli; czy nic nie robić i mieć gwarancję życia kilka następnych miesięcy, ale i niemałej pewności, że będą one ostatnimi? Są dwa wyjścia i na pierwszy rzut oka wydaje się słuszne, żeby to pacjent rozstrzygał, i że poza tym wszystko jest w porządku. Otóż nie.

Kilku lekarzy pytałem o ocenę szans powodzenia i niepowodzenia. Żeby podali statystyki. Ilu chorych w tym samym wieku, przechodzących ten sam zabieg, przeżyło pierwszy tydzień? Są to dane dostępne w bazach medycznych. Na dobrą sprawę szpital powinien także taką bazę mieć. A nawet pojedynczy lekarz bazę z własnych doświadczeń. Jednak nikt nie chciał udzielić mi odpowiedzi.

Medycy wymawiali się dość oczywistym faktem, że każdy jest inny i w poszczególnych przypadkach może być różnie. Wiem, że może być różnie. Ale domagałem się liczb ogólnych. Pozwoliłyby one zrozumieć, jaka jest w ogóle ranga operacji. Kiedy stwierdzałem, że „zakładam roboczo, że szanse na przeżycie w takich przypadkach wynoszą 20%”, spuszczali tylko wzrok i dalej swoje. Nie wymogłem na żadnym lekarzu, żeby zaprezentował konkrety. Do tej pory nie wiem, jakie jest faktyczne ryzyko powikłań lub śmierci po tym zabiegu.

Zupełnie inaczej podchodzi się do decyzji, jeżeli szansa, że nie będzie powikłań wynosi 95%, a inaczej, jeśli wiemy, że 90% pacjentów umiera rychło po zszyciu. No ale tego nie dowiemy się w szpitalu. Z jakiegoś powodu zrobiono z wiedzy sekret.

Jak zatem będzie wyglądał „wolny wybór” w przypadku dwóch chorych, dla podkreślenia absurdu niech będą to bliźniacy, w tym samym stanie, cierpiących na to samo? Jeden jest z natury optymistą, drugi bardzo się boi i jest przekonany, że zgoda na pójście pod skalpel to wyrok śmierci. Żaden nie wie, jak obciążająca dla organizmu jest operacja. Może rutynowa i lekka, a może ciężka jak diabli. Pierwszy zdecyduje się, drugi niekoniecznie. Zatem owszem, podejmują decyzję w sposób wolny, a w światach swoich nadziei i lęków, a nie w świecie rzeczywistym. Nie znają rzeczywistości, bo jest ona zatajona. Ich decyzja jest wolna, ale w przestrzeni wyimaginowanej przez nich samych. A przecież oczekujemy, że będzie skuteczna naprawdę.

Nie da się być wolnym w środowisku fałszu i niewiedzy. Będę upierał się, że kto widzi świat zniekształcony, albo uzupełniony wyobrażeniami, nie jest wolnym człowiekiem.

Dlatego na przykład zdejmuję z Rosjan winę za popieranie swojego prezydenta-mordercy, bo zapewne ich poparcie nie ma za fundament znajomość rzeczywistości, tylko propagandową projekcję. Oni są zniewoleni, a Putin zniewala. Kto kłamie, ten zniewala innych. Deformuje ludziom postrzeganie, żeby wybierali źle. Wybierają wtedy samodzielnie, ale nie są wolni. Są sterowani.

(Grzegorz Żochowski)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close