Konfiskata auta za pijaństwo to „prawo i niesprawiedliwość” w jednym

Nawiązuję do zmian w kodeksie karnym, które będą pozwalały na konfiskatę samochodu, którym porusza się pijak. Taki aktywny pijak, na służbie. Jest to prawo, być może w dłuższej perspektywie poprawiające religijne przeżywanie świąt i odstraszające od stawiania na wigilijnym stole wódki dla gości, ale mimo wszystko skrajnie niesprawiedliwe. Co zdumiewające, cieszące się dużym poparciem społecznym.

Pomimo wieloletniego, wręcz już wielowiekowego potępienia dla jazdy na podwójnym gazie, co i raz słyszymy o kolejnych i kolejnych nieszczęściach spowodowanych przez alkohol. Rosnąca surowość przepisów nie wypleniła zarazy: Sztur, Olbrychski, Szyc, Durczok, Figura, Farna, Kozidrak zarysowują wyłącznie wierzchołek góry lodowej.

Oczywiste, że nowym przepisom przyklaskują ci, co nie jeżdżą po pijaku i chcieliby czuć się na drodze bezpieczniej. Uważają, że jak nic nie działa, trzeba karać coraz ostrzej, aż zadziała. Konfiskata samochodów doskonale trafia w oczekiwania gawiedzi. Nie tylko, że zapewnia dotkliwe, widowiskowe, publiczne „biczowanie” łachudrów, to od razu wytrąca im z rąk narzędzie przestępstwa.

Jest jednak w świeżym koncepcie pewien nieprzyjemny smrodek, dowodzący, że kontrowersyjne prawo jest katastrofalnie słabe. Przyjrzyjmy się przykładowej sytuacji. Jest wymyślona, ale nie nieprawdopodobna.

Trzech sąsiadów z Juchnowca spontanicznie wymyka się do sklepu, gdzie za wspólną namową i zachętą wypijają po małpce. Wiedzą, że nie powinni wracać za kółkiem, ale może się uda. Nie udaje się.

Pierwszy pracuje jako budowlaniec i przyjechał rozklekotanym busem, szósty właściciel, niezaszpachlowane wgnioty w błotnikach, nie szkoda wozić w nim wapna i cegieł – wartym 5 tys. zł. Drugi handluje tomografami. Żeby poruszać się po kraju, kupił ekonomiczną w utrzymaniu hybrydę za 150 tys. zł. Trzeci jest rolnikiem i pod sklep trafił w siodle kombajnu, wartego 1 mln zł.

Wszyscy trzej przed sądem dowodzą, że pojazdy są ich niezbędnymi narzędziami pracy, co sąd zobowiązany jest uwzględnić i zażądać w takim wypadku równowartości pojazdu. Wszyscy zarabiają tyle samo, mają takie same rodziny, popełnili takie same przestępstwo, zostali złapani w tym samym miejscu i o tej samej godzinie, mieszkają płot w płot, a będą ukarani w trzech następujących po sobie rozprawach: jeden na 5 tys. zł, drugi na 150 tys. zł, trzeci zapłaci milion. Tak właśnie działa owo prawo. Przerażająco niesprawiedliwie!

Kara nie jest nijak powiązana ze stanem materialnym winowajcy ani winą, a jedynie z wartością elementu wyposażenia gospodarstwa domowego. To tak, jakby za oszustwo karać zbieraniem biżuterii, którą ma się na sobie. Rozkapryszony obrzydliwy bogacz może jeździć starodawnym maluchem, bo ma taką fantazję, a biedny rzemieślnik za pracę całego życia kupi terenowego Land Rovera. Bogacz nie straci nic, biedak – całe życie.

To nie wszystko. Pomyślcie proszę, gdybyście zostali złapani po pijaku na kombajnie za milion zł i wiedzielibyście, że w garażu stoi stara skoda jeszcze na chodzie, to co byście zrobili? Nie mielibyście żadnego racjonalnego pomysłu? Stracić milion albo kilka tysięcy… Oj, opłacałoby się szczerze porozmawiać z policjantami, wyjaśnić sytuację, poprosić o pomoc i ładnie, baaaardzo ładnie podziękować.

Podsumowując. Nowe prawo jest obłędnie niesprawiedliwe i korupcjogenne, warte co najwyżej splunięcia. Stawia to władzę, przyklepującą ów kształt przepisów we właściwym świetle i prezentuje nie pierwszy raz jako nieudaczników, nie mających pojęcia o prawodawstwie.

(Grzegorz Żochowski)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close