Wielki słownik języka polskiego PWN ze słownikiem wyrazów bliskoznacznych pendrive – recenzja

PWN, potentat encyklopedyczny i słownikowy wydaje od czasu do czasu produkty elektroniczne. Stałem się wiernym użytkownikiem programów PWN od czasu „Uniwersalnego słownika języka polskiego” z 2004 roku. Osoby piszące na komputerze z pewnością doceniają podręcznego pomocnika. Pamiętam, że nie był on najdroższym słownikiem tego wydawcy, ale w moim odczuciu najlepszym do pracy. Nie obciążony wodotryskami, sprytny, szybko się uruchamia, wyposażony w liczne pożyteczności: definicje wszystkich słów i zwrotów, słownik zwrotów frazeologicznych, indeks a tergo (szukanie nie po początkach wyrazów, ale po końcach, np. do znajdywania rymów), przysłowia, synonimy. Cudo!

Niestety przez ostatnią dekadę język polski bardzo szybko się zmieniał i braki w zasobach USJP zaczynały doskwierać. Co gorsza PWN nie za specjalnie skupia się na odbiorcach, poszukujących oprogramowania do domu, ale o tym za chwilę. Dopiero w 2018 znalazł się na rynku solidny następca. Przynajmniej tak przypuszczałem, posiłkując się opisami producenta.

Wielki słownik języka polskiego, podobnie jak poprzednik, oferuje rzetelną wiedzę, ale nie pieści się z potencjalnymi klientami. Nie ma szans na zapoznanie z funkcjami oraz jakością działania przed zakupem. Normalna od ponad ćwierćwiecza praktyka udostępniania dem nie zawitała do szanownego grona naukowców. Trzeba wydać 4 stówki, rozpakować program z folii, żeby dowiedzieć się, na co poszły pieniądze. Z biznesowego punktu widzenia strategia jest szalenie głupia.

Producent nie popisuje się też w ułatwieniach poinstalacyjnych. Daje możliwość zainstalowania programu na maksymalnie jednym komputerze (przy jednej licencji) lub uruchamiania z pendrive’a. No żebym czasem ich nie oszukał, jeśli zainstaluję na dwóch komputerach! Dwa komputery nie są obecnie niespotykanym fenomenem. Niestety nie, nie ma tak łatwo. Jeden komputer i basta.

Zaraz po pierwszym starcie pojawia się informacja o możliwości pobrania bazy danych, bo może jest już nowsza. Ale za diabła nie wyjaśnia w żadnym momencie, jak doinstalować nową bazę do programu. Bezradni zostajemy również, gdybyśmy ściągnęli stosowny plik. Nie ma skąd dowiedzieć się, jaką wersję aktualnie mamy na komputerze. Stąd zmiana na „nowszą” jest ryzykowna. Czy nie zastąpimy świeżego zasobu jakimś starociem? Nie wiadomo. Okienka są dostosowane do małej czcionki, mimo że w opcjach można wybrać większą. Z tym, że wówczas niektóre słowa mogą ginąć z pola widzenia. Jedynie spostrzegawcze oko zdoła uchwycić pojawiający się suwak – znak, że wyrazów jest więcej. Co ciekawe, wszystko staje się widoczne po przestawieniu na największą czcionkę. Jedynie „normalna” nie daje rady.

Dla słowa “demo” są dwa hiperonimy. Jeden znika z powodu zbyt małej przestrzeni (przy mniejszej czcionce oraz większej widać obydwa).

Chamskie i małostkowe pozostaje żądanie zgody na otrzymywanie reklam w zamian za nowszą bazę słów. Nie ma w ofercie możliwości dokupienia upgrade’u, trzeba – w opinii wydawcy – poddać się reklamowej dyktaturze. Całe szczęście system jest podobnie głupi jak podejście do klienta. Da się wpisać bzdurny email (lub adres najgorszego wroga), żeby dobrać się do pliku.

Nie zaprzeczę, że język w nowym słowniku jest odświeżony. Znajdziemy „fejsa” albo „upgrade”, ale na przykład wciąż nie ma (a może na szczęście) „perspektywy” w krogulczej zbitce „perspektywy finansowej”, jako równoważnika dla „budżetu”. Powiększył się za to odrobinę wachlarz synonimów, hiperonimów, zwrotów bliskoznacznych.

Wyszukiwanie krzyżówkowe

Rozczarowuje dział dotyczący interpunkcji. Ani odrobinę nie wykorzystano faktu, że medium przechowujące wiedzę jest elektroniczne i można je łatwo przeszukiwać. Znaczy można by było, gdyby się dało, ale najwyraźniej XXI to jeszcze za wcześnie na podobny luksus. Problemy z przecinkami szybciej rozwiążemy za pomocą Google’a i internetu.

Irytuje nieusuwalny, psu na budę przycisk, odsyłający do Facebooka PWN-u.

WSJP PWN jest mimo wszystko dziełem wartościowym i nieodzownym w pracy z tekstem. Szkoda jedynie, że licho korzystającym z możliwości techniki i zachowawczo podchodzącym do nowoczesnych zasad dystrybucji.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close