Freeganizm jest bardzo fajny, ale niech będzie uciążliwy równo dla wszystkich

Na wieść, że pani Ewelina, białostocka konsumentka, zdobywająca jedzenie ze śmietników sklepowych, została zwolniona przez sąd od płacenia kary za kradzież, wielu się ucieszyło, pochwaliło wymiar sprawiedliwości i samą bohaterkę. Świetnie! Mam nadzieję, że ucieszeni przyklasną także wówczas, kiedy zauważą panią Ewelinę szperającą w ich śmietnikach.

Zaaferowana globalnym marnotrawstwem dziewuszka postanowiła wyjmować z kubłów sklepowych wyrzucaną tam żywność, która nadal nadaje się do spożycia. Przyłapana na procederze, została oskarżona przez sklep o kradzież. W opinii wielu ludzi nie robiła nic złego. Wszak brała rzeczy przeznaczone do wyrzucenia i niepotrzebne dotychczasowemu właścicielowi. Piszą tak w moim przekonaniu osoby, które nie mają firm i nie rozumieją, co się stało.

Powinna być równość

Spodziewam się pierwszych symptomów ostudzenia poparcia, kiedy zażądam, żeby aprobata rozciągała się na wszystkie śmietniki, a nie tylko przynależące do przedsiębiorców. Niby dlaczego tylko przysklepowe mają być źródłem towarów dla freegan? Państwo też zapewne wyrzucacie cenne dla innych rzeczy, a i czasem dobre jedzenie, więc chciałbym, żeby panienka na równych prawach mogła grzebać w Waszym śmietniku.

Niechże jej szlachetna postawa będzie widoczna na ulicach domków jednorodzinnych. Pani przemknie raz w tygodniu i przejrzy kubły i worki, żeby się coś nie zmarnowało.

Gdybyście mieszkali w bloku i w drodze do kontenera zatrzymali na rozmowę z sąsiadem, nie róbcie uników, jeżeli podejdzie jakaś niewiasta, powie „przepraszam” i zacznie rozwiązywać worek i zaglądać z każdej strony w poszukiwaniu fantów.

Co ja mówię „podejdzie”?! Pani Ewelina jeździ przecież samochodem! Na „ratowanie planety”, jak opisała swój czyn w jednym z wywiadów, udaje się autem. Wiadomo, takich ilości posiłków do odzyskania nie uniosłaby w rękach.

Komuniści murem za Ewelką

Białostocka marksistka z partii Razem, Justyna Rembiszewska momentalnie dostrzegła w postawie sieciówki, żądającej ukarania pani Eweliny, ucisk ze strony burżuazji i wyczekiwane od pokoleń potwierdzenie idei Marksa. Pisała: „jest to ekonomiczno-psychologiczna gra kapitalistów z konsumentami, którzy mszczą się [kapitaliści, GŻ] prawnie za to, że nie daje im się zarobić poprzez zakupy produktów”.

Jestem nieomal pewien, że gdyby freeganka dotarła do pojemnika po oblodzonej ścieżce, poślizgnęła się i dostała w łeb klapą od kubła, na której zalegałoby 20 kilo lodu i skonała, to marksiści w pierwszej kolejności nasłaliby bandę identycznych, czarnych dzieciaków ze zniczami, tekturkami opisanymi po angielsku i megafonami przyrośniętym do ust, żądającymi krwi właściciela. To samo, gdyby owładnięta troską o środowisko panienka wzięła zamknięty fabrycznie produkt, z przyszłą datą przydatności do spożycia i… otruła się. Oj, byłoby jazgotu, że tak nie można, że szkodliwe żarcie trzeba zabezpieczać, bo przecież “tu się żywią LUDZIE”, oraz że „to sposób kapitalistów, żeby zemścić się na konsumentach, nie dających im zarobić obrzydliwie grubej forsy”.

Zwolennicy freegan zakładają naiwnie, że do koszy trafiają wyłącznie produkty, którym kończy się termin ważności i kapitaliści tak się już nimi w swoim bogactwie brzydzą, że każą wypierniczyć. Nie przyjdzie jednemu z drugim do głowy, że czasami wyrób trzeba wycofać z innych powodów, chociażby na wniosek sanepidu albo reklamacji klienta. Po wykryciu salmonelli w partii konserw wszystkie sklepy w całej Polsce biorą je i wywalają do kosza. Pytam się więc – kto ma być odpowiedzialny za zatrucie śmieciami?

Freeganie to szkodniki

Freeganie są raczej ekscentrykami. Zrozumiała jest więc obawa „kapitalistów”, że co któremuś przyjdzie do głowy wleźć do kubła, bo za głęboko będą leżały serki morelowe. Raz więc na jakiś czas któryś popełni błąd alpinistyczny, zwali się i złamie obojczyk. I nawet załóżmy wyrozumiałość sądów i komunistów i zgodę, że eksplorator jest sam sobie winien, ale to kierownik obiektu lub pracownicy będą łazić na policję i do sądów, żeby zeznawać! Po co to komu?

Często zapewne się zdarzy, że oszczędny konsument nie zamknie klapy i wiatr porozwiewa papiery po obejściu. I kto będzie je zbierał? A jeśli w trakcie otwierania klapy, wiatr wyrwie ją z rąk i trzaśnie tak, że wyłamie zawiasy, to czy szanowny freeganin pójdzie do kierownika i zaproponuje wyrównanie szkody, czy może wsiądzie do samochodziku i spokojnie pojedzie dalej?

A przecież szef szkolił podwładnych, że „śmieci wynosi Krzychu, bo ma krzepę, a za winklem wieje jak na morzu i nikt inny nie da rady utrzymać klapy. Tylko Krzychu i nikt inny nie ma prawa!”. A tu przychodzi Ewelina i se może, bo co? Przecież to do wyrzucenia.

Działanie firm opiera się po części nie tylko na technicznych środkach zabezpieczających pracowników, ale i na procedurach. Zakładowe ustalenie powie na przykład, że posypanie lodu na drodze do śmietnika o 15.00, żeby o 15.15 ktoś inny mógł bezpiecznie pozbyć się odpadów. Wchodzenie osób postronnych w przypadkowych porach, w miejsca, które nie są dla nich przeznaczone, wprowadza zamęt i przyprawia odpowiedzialnych za ten teren o ból głowy.

Warto w tym kontekście przyjąć do wiadomości, że właściciel chciałby zająć się handlem, a nie niańczeniem szaleńców. Zgłoszenie kradzieży i interwencja ochroniarza nie były żadną wyimaginowaną zemstą „kapitalistów”, tylko próbą odstraszenia, żeby ukrócić niezorganizowany proceder.

Wara!

Dopóki nie ma prawa, regulującego drugi obieg niechcianej żywności, przekażę od przedsiębiorców do freegan kilka słów: poszli w diabły! Gdyby sądy stale były po stronie szperaczy, szefowie wybudują śmietniki na kłódki, bo tylko tak uratują się przed niepotrzebnymi kłopotami.

Nie widzę przeciwwskazań do oddawania nadającej się do spożycia niesprzedanej żywności, ale pod warunkiem, że będzie to w wyznaczonym miejscu, czasie i w ustalony przez właściciela sposób, z jasno zdefiniowaną odpowiedzialnością, czyli bez żadnej odpowiedzialności po stronie przedsiębiorcy. Wtedy proszę bardzo.

Na koniec wspomnę, że to, co znajduje się w koszu, niekoniecznie musi być bezwartościowe. Przykład. Sucha sałata, którą wyrzucamy, trafia do kompostowania. Miasto za pomocą spółki Lech przerabia ją na „Kompośniaczek” (tak nazywa się ich produkt), który używany był chociażby na białostockie łąki kwietne zamiast sztucznych nawozów.

Nie sposób z góry założyć, że przedsiębiorca nie ma innego zastosowania dla śmieci (kompost, hodowla robaków – nie macie pojęcia, ile można zarobić na robakach!, biogazownia itp.), dlatego nie ma nic dziwnego, kiedy padnie czasem również oskarżenie o kradzież.

(Grzegorz Żochowski)

3 thoughts on “Freeganizm jest bardzo fajny, ale niech będzie uciążliwy równo dla wszystkich

  1. Autor tego bloga to jadowity idiota (a jak nie opublikuje komentarza to tchórz) xD Kąp się dalej w swoim jadzie, obyś szybko ,,dostał klapą od śmietnika” chłopczyku z fłasssnym przydsiebiorstfem 🙂 Grzegorz się ,,żachnął” xD I dziwić się, że z takich idiotów mają bekę po internecie… No, beka, ten blog to jedna wielka beka siuśmajtka obrońcy chu wie czego, chyba własnego idiotyzmu. I tak nikt nie czyta tego gówna xD

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close