Wojna jako metoda szczucia ludzi ludźmi

Zwyczajowy smród dworca Zachodniego w Warszawie towarzyszy nam w przybliżeniu refleksji nad pewnym rodzajem zepsucia człowieczeństwa. Nie mam tym razem wcale na myśli papierosów, które niejednego raka zafundują bywalcom podrzędnego ośrodka transportu. Dzieje się tam inna rzecz, niepojęta, którą przecież spotykamy także w Białymstoku, ale tam to widać w dobrym powiększeniu i bardzo wyraźnie.

Na dwóch sąsiadujących stanowiskach stoją autokary, które jadą, ten do Odessy, a tamten do Brześcia, ten do Kijowa, zaś obok do Grodna. Stąd na Ukrainę, a po sąsiedzku – na Białoruś. Przechadzam się między pasażerami i jestem pewien, że z usług komunikacyjnych nie korzystają bynajmniej Szwedzi. Do wnętrz wsiadają wyłącznie mieszkańcy owych państw.

Wcześniej chodzili po hali, siedzieli obok siebie w poczekalni, szturchali się niechcący łokciami w kolejce po staropolskiego kebaba, oglądali sport na podsufitowym telewizorze. O okrągłych godzinach wiadomości. Czasami o wojnie. Na przykład, że z Białorusi poleciały rakiety na ukraińskie sioła.

Ludzie ci zajeżdżają do domów, włączają telewizory, internet i są uczeni nienawiści. Władze z posłusznymi agentami wpływu (lokalnymi dziennikarzami) dwoją się i troją, żeby uzasadnić własne, szemrane zamierzenia. W przypadku Białorusi także zamierzenia sprzymierzeńca Putina. Kim niby prowadzić wojnę, jeżeli ludzie nie będą żywili zajadłych niechęci wobec wyznaczonego przeciwnika?

W Polsce Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie koegzystują ze sobą. Czasem razem pracują. Bywały owszem sytuacje agresywnych starć, ale nie są one regułą. Dlaczego? Ponieważ u nas władza jest dość silna, żeby sobie z nimi poradzić, poza tym utrzymuje zasady porządku.

Co innego na froncie i w okolicach. Wojna polega między innymi na tym, żeby systemowo zluzować kontrolę nad przemocą i zagwarantować ludziom swobodę do rozwijania agresji. Wojna zachęca do utraty ludzkich odruchów. Obecna nie jest okrutniejsza niż jakakolwiek inna. Mordowanie jeńców, tortury, katowanie dla rozrywki, gwałty, są stałym elementem każdej zbrojnej waśni. Wojna uruchamia specjalne prawa, aktywizujące do prymitywnej wścieklizny.

Znany eksperyment ze Stanford, w małej skali pokazał, co się dzieje, kiedy w jakiejś przestrzeni zaprowadza się ustrój, dający jednym bezwzględną władzę nad innymi. Przypadkowi studenci, podzielni na strażników i więźniów, zademonstrowali – czego nie potrafili ze zgorszeniem później wyjaśnić – jak łatwo i bez skrupułów korzysta się z przywileju władzy, aby znęcać się nad podwładnymi.

Na wojnie działa ten sam mechanizm, tyle że tam władzę daje karabin, a bezkarność przełożeni.

Ludzie żyjący w pokoju w Polsce, wracają do siebie, nakładają mundury i zabijają się na rozkaz. Wina oczywiście jest wyłącznie po stronie zwierzchników politycznych i wojskowych, że zaczynając wojnę, tworzą warunki do rozwoju chorób duszy i tak zmieniają podwładnych w zwierzęta.

Stąd też przestroga dla aspirujących do rządzenia, żeby zawsze mieć na uwadze zapewnianie ludziom warunków, przy których mają możliwość pozostania człowiekiem.

(Grzegorz Żochowski)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close