Odbyło się to podczas głosowania nad uchwałą w sprawie miejskiego programu dofinansowania do zapłodnień in vitro. Stanowisko Kościoła Katolickiego jest jasne. Człowiek staje się podmiotem, wymagającym ochrony od chwili poczęcia, a najpopularniejsze procedury zapłodnienia pozaustrojowego tworzą i likwidują ludzkie zarodki, próbując zaszczepić tylko jeden z nich, najbardziej obiecujący. Reszta będzie w najlepszym wypadku zamrożona, ale i tak ostatecznie uśmiercona. Zaskakujące, ale część radnych Prawa i Sprawiedliwości, partii uchodzącej za pobożnisiów, oddało głos za.
Nie wiedziałem, że Kościół Prawosławny ma w tej kwestii identyczne zdanie do chrześcijan podległych Rzymowi. Na szczęście radny Myszkowski nie do jednego kościoła chodzi i przypomniał pogląd hierarchów obrządków wschodnich. Pomimo zacytowania słów arcybiskupa Jakuba, radny Tomasz Kalinowski, startujący w 2018 z poparciem środowisk prawosławnych, nie nawrócił się i także był za. Po przejściu do Polski 2050 musiał odbyć jakiś odświeżony chrzest na nowych, bardziej progresywnych zasadach.
Nie-katolikami z koła PiS okazali się: Alicja Biały, Konrad Zieleniecki i Piotr Jankowski. Co do panów, to nie wiem, jak opowiadają się w życiu osobistym, ale pani Alicja wykazywała się niegdyś wielką żarliwością religijną. Zapewne po przekroczeniu sześćdziesiątki powiedziała sobie „no, nareszcie koniec z przykazaniami”. Coś jej się pomyliło i myślała, że uprawnienia emerytalne dotyczą również pobożności.
Jednoznacznie przeciw uchwale zagłosowali zdeklarowani katolicy: Klimaszewski, Myszkowski, Putra, Rzeszewska (klub PiS) oraz Masztalerz (klub KO). Biernie, bo przez nie oddanie głosu, przyglądała się reszta katolików oraz pozostali prawosławni. Nie biorę nazwy wyznania w cudzysłów, bo dezorientacja wymaga wsparcia, a nie kopania w tyłek.
Ale że nie mam jak dotrzeć do nich ze wsparciem, uznajmy, że tym wpisem kopię ich w tyłek.
(Grzegorz Żochowski)
