Zielone przystanki kontra walka o byt

Miasto Białystok, skacząc swobodnie i bez zobowiązań “po łebkach” ekologii, ogłosiło powstanie „zielonych przystanków”. Są one w mojej opinii jednym z najlepszych dokonań ostatnich 4 kadencji, odmierzając czas rządami lokalnych prezydentów. W tej samej kategorii znajdują się posadzone łąki kwietne oraz zasada, żeby naturalne trawniki/łąki przycinać tylko przy krawężnikach. Niewiele tak jednoznacznie dobrych posunięć mają nasze władze na koncie.

Zaskoczonych Czytelników, przecierających ze zdumienia oczy na widok pochwał i zadających pytanie – gdzie jest w takim razie haczyk? z przyjemnością i w poczuciu obowiązku poinformuję. Wyjaśnię jednak najpierw, dlaczego nie mam szacunku do prawie żadnych fontann, gdyż owe dwie, zdawałoby się niepodobne rzeczy: fontanny i zieleńce, wiążą się ze sobą.

Nasze fontanny z Plant uważałem ze niezły pomysł. Wykonanie również nie najgorsze jak na tak niewielkie miasteczko, ulokowane na peryferiach świata, pomiędzy dwoma dużymi ramionami Drogi Mlecznej. Świetne tło dla nowożeńców, przyjemna rosa w skwar, nieuciążliwa wilgoć podczas burz, dzieciaki mają gdzie rzucać z wózków różne elementy garderoby i wyposażenia, psy gdzie skakać i trenować pływanie pieskiem, a motyle gdzie się topić i trenować pływanie motylkiem. Czego chcieć więcej? W naiwnym przekonaniu trwałem do chwili, kiedy zobaczyłem i zrozumiałem jak działają fontanny w Rzymie i okolicach. Wieczne Miasto oraz ogrody Villa d’Este okazały się starszym bratem i niedoścignionym wzorem dla całej rzeszy zazdrośników, którzy zapatrzeni w oryginały zaczęli tworzyć fontanny – niech nawet zupełnie odjechane: ze światełkami, muzyczkami, ciurkające wodą na dużo więcej sposobów i znacznie wyżej – ale jednak z zażenowaniem chowając jak najdokładniej wstydliwą sprawę: pompy. Włoskie arcydzieła sikającego baroku są ich pozbawione, zasilane są bowiem siłami natury, a napędzane prawem grawitacji. Po jednorazowym wybudowaniu stają się samo-czynne. Nasza fontanna działa tylko do czasu, aż przepali się bezpiecznik, a żeby działała trzeba palić węgiel.

Kwietne łąki, które widzimy obecnie na ulicach stolicy Podlasia nie występują w naturze. Przynajmniej ja takich nie widziałem, a pochwalić się mogę sporym dorobkiem lokalnego włóczęgi. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że ten skład gatunkowy, pozostawiony sam sobie nie przetrwa. Nie jest dostosowany do realiów klimatycznych, hydrologicznych albo glebowych naszych ziem. Prosty stąd wniosek, że dopóty łąki kwietne będą tak barwne jak teraz, dopóki ktoś będzie brał pieniądze i o nie dbał.

Ale w tym samym mieście są łąki dzikie. Nie są tak różnorodne kolorystycznie jak te wyhodowane za budżetowe pieniądze (wyłącznie kolorystycznie, bo rodzai ziela jest w nich co niemiara), ale też są ładne, a dla mnie osobiście nawet podobają się bardziej – mniej rażą pstrokatością i obcością. Czyż nie byłoby dobrą, oszczędną formą poprawiania mikroklimatu oraz samopoczucia mieszkańców, niewielkie tylko wsparcie w zasiedlaniu nowych miejsc przez przyjemne dla oka i nosa chwasty? Takie, co to pozbawione opieki systemu państwowego, dadzą sobie radę same? Obawiam się, że raczej nie, gdyż sporej części białostoczanom podobają się kolorki, a przeczuwam, że łąki powstały właśnie dla oka, dla wizerunku, a nie ze względów ekologicznych. Ekologia jest pustym hasłem, które wypada skandować przy byle okazji. Ale co to za ekologia, jak trzeba jeździć traktorem z beczką i wodą pryskać, posyłać ludzi do pielenia, żeby pieścić pączkami kwiatów zakochane w powierzchowności oczęta?

Dla klarowności podsumuję. Samo tworzenie zieleni w mieście jest bardzo dobre i przyszłościowe. Wyznacza nowoczesne kierunki rozwoju, tworzy pokolenie estetyki innej niż wiejskich osadników, dla których chabry, nostrzyki, macierzanka są szkodnikami, a polbruk doskonałością. Wszystko to jest w porządku (w kontraście do patologii wycinania dziesiątek hektarów drzewostanu). Z tym, że… jakby to ująć? obawiam się, że lepsze efekty dla przyrody uzyska się mniej się starając, a więcej zostawiając naturze. Po prostu nie przeszkadzając.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Close